Kilka krytycznych uwag o kursach przygotowawczych

Uczestnictwo w kursach przygotowawczych powoli staje się niepisanym obowiązkiem każdego maturzysty. Ba, nawet już w pierwszej i drugiej klasie liceum niektórzy nerwowo przeglądają setki ofert przeróżnych szkół i uczelni. Im bliżej matury, tym większa presja. Niedobitki, które nie zdecydowały się na kurs półroczny, roczny lub dłuższy (nowością są kursy trzyletnie), zapisują się w panice na przyspieszone zajęcia dwutygodniowe przed samym egzaminem. Są także rekordziści, którzy zaliczają po kilka kursów w różnym trybie. Czy jest to strata czasu i pieniędzy, a może jedyny środek gwarantujący zdobycie upragnionego indeksu? Prawda jak zwykle leży pośrodku.

Jedno jest pewne - uczestnictwo w kursie przygotowawczym nie zastąpi nauki. Wybranie kursu (co rzeczywiście nie jest łatwe, ponieważ ofert jest mnóstwo) i przekonanie rodziców o konieczności sponsorowania naszej nauki nie zapewnia jeszcze sukcesu. Ci, którzy uważają udział w tego typu zajęciach za jedyne i wystarczające przygotowanie do matury czy egzaminu, mogą się srogo zawieść. Kurs jest dobry dla tych, którzy chcą tylko powtórzyć materiał. Wtedy mobilizuje i jest naprawdę przydatny. Nauczyć się wszystkiego od zera tam jednak nie można - w grupach są ludzie na zbyt różnym poziomie, a tempo jest dosyć szybkie - mówi Michał, student Politechniki Warszawskiej. Materiały, które otrzymujemy na zajęciach, trzeba więc jeszcze raz przerobić w domu, a z notatek korzystać przy indywidualnej nauce. Wysłuchanie kursowego wykładu nie daje nam przecież gwarancji, że wszystko już umiemy. Natomiast jako powtórzenie czy uzupełnienie braków, kurs przygotowawczy spisuje się świetnie. Zresztą warto zauważyć, że sami organizatorzy wskazują raczej na pomocniczą rolę swoich zajęć. Kursy przygotowawcze mają za zadanie przypomnienie materiału z danego przedmiotu z zakresu liceum, poszerzenie go o wymagane na egzaminie zagadnienia, oraz nauczenie kursantów techniki zdawanie egzaminów testowych - czytamy na stronie fundacji Universitatis Varsoviensis, która od jedenastu lat przygotowuje do egzaminów przyszłych studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Co poza tym dają takie zajęcia i jak wybrać odpowiednie?

Zdecydowałam się na kurs na mojej wymarzonej uczelni - opowiada Olga z SGH - Dzięki temu poznałam wykładowców i samą szkołę, a także niektóre specyficzne wymagania oraz zorientowałam się, na jakim poziomie są inni kandydaci. To wszystko dało mi spory komfort psychiczny, ale dostałam się tam dzięki własnej pracy. Uczęszczając na kurs jesteśmy więc spokojniejsi, wiemy czego i w jaki sposób się uczyć. Nie możemy natomiast liczyć na dopasowywanie się prowadzących do indywidualnych potrzeb - kurs jest masowy i prowadzony według określonego planu. Jeśli więc masz problemy jedynie z wybranym zagadnieniem, reszta natomiast nie sprawia Ci kłopotu, lepiej zdecydować się na korepetycje - nie stracisz wtedy czasu na słuchanie tego, co już świetnie umiesz, a zyskasz pewność, że uzupełnisz braki i przećwiczysz najtrudniejsze dla Ciebie tematy. Nie warto więc ślepo ulegać presji kursów przygotowawczych, ale poważnie zastanowić się, czy na pewno taka forma nauki jest nam potrzebna.

Jeszcze jedno zagadnienie staje się teraz ważne - jak zmieniły się kursy w obliczu zbliżającej się nowej matury? Na pewno pojawia się więcej zajęć przygotowujących do tego właśnie egzaminu, szczególnie do jego poziomu rozszerzonego. Czy wciąż warto wybierać kursy oferowane przez wymarzoną uczelnię, skoro liczą się oceny z matury? Z pewnością takie zajęcia mają swoją tradycję oraz sprawdzonych prowadzących. Ponadto najbardziej prestiżowe szkoły wyższe podkreślają, że czynnie brały udział w określaniu zagadnień do nowej matury, aby zakres materiału jak najbardziej odpowiadał wcześniejszym wymaganiom z egzaminów wstępnych. Ciągle to właśnie ich oferty cieszą się największą popularnością i nie grozi im na razie brak chętnych. Nowa matura nie zmienia więc podejścia większości uczniów do zagadnienia kursów przygotowawczych. Maturzyści, podobnie jak ich starsi koledzy, stają przed dylematem - zapisać się czy nie?

Wszyscy chodzą, więc ja też - taki argument pojawia się zdecydowanie zbyt często. Ku uciesze organizatorów uczniowie decydują się na zajęcia zupełnie bezrefleksyjnie, ulegając presji otoczenia. Slogany typu Z nami zapewnisz sobie sukces tylko podsycają takie zachowania, bo sugerują, że samemu jest się skazanym na porażkę. Sukces można jednak osiągnąć i bez specjalnych zajęć. Natomiast uczyć trzeba się bez względu na to, czy się w nich uczestniczy, czy nie. Czas przed maturą musimy wykorzystać mądrze, więc i taka powinna być nasza decyzja, dotycząca dodatkowych zajęć. Nie są one bowiem niezbędne do zdobycia indeksu i pod żadnym pozorem nie można o tym fakcie zapominać.


Agnieszka Dobosz edu.edu.pl






Dołącz do nas!